W naszym przydomowym ogrodzie nie
mogło zabraknąć magnolii, z całą swą kruchą urodą i orientalnym wdziękiem.
Majestatycznie biała, jeszcze stosunkowo młoda sadzonka ( ok. 70 cm) znalazła
swoje miejsce w sąsiedztwie rododendronów i miłorzębu japońskiego.
Odmiana na którą się
zdecydowaliśmy to Lennei Alba, jedna z najpiękniejszych białych odmian. Ma ona
wytworne, mięsiste duże kwiaty. Zawiązuje także okazałe owoce, które na jesieni
robią się karminowe. Wyróżnia się dużymi skórzastymi liśćmi oraz zwartym
krzaczastym pokrojem. Nasze drzewko zaczęło kwitnąć na początku kwietnia i z
początku faktycznie zachwycało swymi małymi jeszcze ale jakże pięknymi
kwiatami.
Niestety pogoda w kratkę i nieznośna aura sprawiły, iż licznie rozwijające się pąki nieco przemarzły, do tego doszły opady deszczu... Cieszy mnie jednak fakt ukazujących się malutkich listków i kilkunastu nierozwiniętych jeszcze w pełni pąków niosących nadzieję na ukazanie się tych cudownych kwiatów.
Niestety pogoda w kratkę i nieznośna aura sprawiły, iż licznie rozwijające się pąki nieco przemarzły, do tego doszły opady deszczu... Cieszy mnie jednak fakt ukazujących się malutkich listków i kilkunastu nierozwiniętych jeszcze w pełni pąków niosących nadzieję na ukazanie się tych cudownych kwiatów.
Pamiętajcie, że magnolie to
bardzo delikatne i wrażliwe rośliny. Nie lubią przesadzania, stanowisk na
których narażone są na wiatr oraz zbytniego podlewania. Oczywiście w okresie
letnim dostarczajmy jej odpowiedniej wilgotności ale uważajmy. Na zimę należy
je okryć. W kolejnych postach będę Was informować o stanie magnolki, tymczasem
życzę wszystkim pogodnej aury i zapraszam do odwiedzania mojego bloga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz